poniedziałek, 27 czerwca 2016

o szczęściu , przewrotności przyrody i niezwykłych gościach ....

Miało być dzisiaj o kredensowych zasobach a będzie o weekendzie obfitym w emocje.
Piątek miałam warsztatowy i bardzo wyjątkowy .A dlaczego ?
A to za sprawą wyjątkowych gości .
W sumie było 13-naście lawendowo zapalonych warsztatowiczów ale dwie z nich przyjechały aż .....500 km :) Tak ,tak :500 :) Pociągiem ! Mama z niepełnosprawną córką , wstały o 4 rano aby po południu być u mnie na warsztatach :)
Kiedy Ulka napisała do mnie na fb ,że chce przyjechać z Justynką , myślałam ,że żartuje :)
Kto dziś jedzie w tak daleką podróż z dzieckiem ?
Ale dla kochającej mamy , która chce pokazać dziecku świat i przeżyć razem przygodę , nie ma rzeczy niemożliwych :)
Ula to bardzo energiczna i pozytywna kobieta .Wszystkie z podziwem słuchałyśmy o jej podróżach .
Spotykając takich ludzi człowiek dostaje takiej dawki pozytywnej energii i skrzydeł do dalszej pracy ,że aż wieczorem zasnąć nie może z emocji .

to własnie Ulka z Justynką :)
To był wspaniały dzień ! Pogoda i humory nam wszystkim dopisały choć było trochę za gorąco .
ratowałyśmy się zimną lemoniadą lawendową
a to już same warsztaty :
Dziewczyny wyjechały zadowolone z pięknymi , pachnącymi wiankami i nic nie zapowiadało katastrofy.
Jeszcze w sobotę rano siedziałam pod naszym namiotem imprezowym z redaktorką jednej z lokalnych gazet i miło rozprawiałyśmy o lawendzie , pasjach i marzeniach.
Ok 14.30 poszliśmy na ogród posprzątać ruchome przedmioty bo zaczął wiać wiatr .
Pozapinaliśmy namiot bo tydzień wcześniej nie założyłam ścianek bocznych i podczas wichury namiot się przewrócił i złamały się 4 rurki.Dodam ,że namiot wielki 5 na 10 metrów.
W momencie kiedy namiot był zamknięty , zerwała się taka wichura ,że uwiesiliśmy się na rurkach namiotu w trójkę wisząc na nich jak w tramwaju .
Wiało coraz bardziej ,zaczął padać grad , waliły pioruny....
I przyszedł taki podmuch wiatru , który podniósł nas razem z tym ciężkim namiotem w górę , grube rurki zaczęły się wyginać jakby były ze słomy....
Gdyby nie ciężki stół , o który zaczepiła się jedna rurka wylądowalibyśmy u sąsiada na dachu .
Nigdy nie zapomnę tej grozy i strachu , kiedy pod pogiętą konstrukcją i zwojami namiotu szukałam męża i syna .... jeszcze teraz kiedy to piszę ciarki przechodzą mi po plecach.
Namiot który kupiłam za dwa tysiące i miał mi służyć przez cały sezon do przeprowadzania warsztatów , w ciągu kwadransa stał się wspomnieniem a piątkowe warsztaty okazały się historycznymi .
Ale cieszę się ,że nie stało się to kiedy namiot był pełen ludzi.
Tak, mieliśmy szczęście w nieszczęściu .I za to dziękuję Bogu ,że moi chłopacy są cali i ,że skończyło sie tylko na siniakach i zadrapaniach .
Teraz warsztaty będą się odbywać pod chmurką a może w przyszłym roku uda się nam postawić lawendową , kreatywną stodołę ? mam nadzieję ...
Pierwszy tegoroczny zbiór lawendy tez będzie słaby bo deszcze nie służą moim krzewinkom.
że o powalonym płocie nie wspomnę ....

Może w lipcu pogoda będzie dla nas łaskawsza ?

pozdrawiam lawendowo
Kinga


poniedziałek, 20 czerwca 2016

lawendowe pyszności :)

Kończy się niestety jeden z moich ulubionych sezonów : sezon truskawkowy .
Uwielbiam truskawki pod każdą postacią a najlepiej prosto z krzaczka .
Taka ze mnie wiejska baba i lubię trochę pozamykać tych smaków i zapachów do słoiczków i butelek .
Suszę zioła , robię swoje mieszanki , gotuję syropy , soki i dżemiki .
Zamykam to ,czego nie mogę kupić w sklepie .
A już na pewno nie kupię dżemu truskawkowego z lawendą :)
Po takim deszczowym i ponurym dniu jak dzisiaj
słodka kolacja się należy ....
jakie smaczne ......
Wystarczy herbata w ulubionej filiżance , zapalona świeczka i nawet prosta kanapka smakuje jak ambrozja :)

podaję przepis :
SKŁADNIKI:
- 1kg truskawek
- 300g białego cukru
- 1 łyżka soku z cytryny
- garstka kwiatów lawendy ( koniecznie kulinarnej z ekologicznej uprawy)
PRZYGOTOWANIE:
Truskawki myjemy, suszymy i obieramy z zielonych końcówek. Zasypujemy cukrem i odstawiamy na dwie godziny. Następnie odlewamy trochę soku i na bardzo małym ogniu gotujemy około dwóch godzin, od czasu do czasu mieszając. Odstawiamy garnek na noc i na drugi dzień ponownie wstawiamy dżem na mały gaz. Po około godzinie powinien być mocno gęsty. Dodajemy teraz kwiaty lawendy i gotujemy jeszcze 20-30 minut. Jeszcze gorący przelewamy do słoików, zakręcamy i odstawiamy do góry dnem.

następnym razem pokażę Wam jak powoli zapełnia się mój kredens ziołowymi specjałami :)

A Wy co mieliście na kolację ? :)



niedziela, 19 czerwca 2016

lawendowe candy :)

Witajcie :)
Zaczął się sezon lawendowy.Co prawda w tym roku dość niefortunnie bo ciągle pogoda psuje nam plany ale niestety na to nie mamy wpływu.

Chciałabym się podzielić z Wami kawałkiem mojego lawendowego świata i dlatego mam dla Was LAWENDOWE CANDY

zasady są proste:
1.Candy jest dla każdego .
2.Dodaj Lawendową manufakturę do obserwowanych blogów i zaglądając do niej zostaw znak swojej wizyty :)
3.W komentarzu pod tym postem napisz za co lubisz lawendę.
4.Jeśli prowadzisz bloga na pasku bocznym swojego bloga umieść podlinkowane zdjęcie o LAWENDOWYM CANDY jeśli nie masz bloga udostępnij na fb i w komentarzu zostaw swój adres mailowy .
5. Zapisy trwają do dnia moich imienin czyli do 24 lipca , wyniki losowania zostaną ogłoszone dzień później.
6.Prezentem dla Was jest lawendowy wianek w kształcie serca :)

UDANEJ ZABAWY :)

POZDRAWIAM LAWENDOWO
kINGA


czwartek, 16 czerwca 2016

czerwcowo - lawendowo

Natura jednak jest nieprzewidywalna .
W poniedziałek spadła u nas taka ulewa jakiej nie pamiętam jak żyję....
oszczędzę Wam widoku lawendy po tym armagedonie ....
Trzeba zmienić plany i dostosować do panujących warunków :)Bo co zrobić ?
Usiąść i płakać ? to już tez przerobiłam :) teraz trzeba się ostro brać do roboty...
no to zwijam ......wianki :)
zrobiłam sobie stanowisko do pracy z bardzo ładnym widokiem i nagłośnieniem :)
przygrywa słowik z kapelą :)
ja zwijam wianki i pachnące serducha ....
a mój jedyny i pierworodny w tym czasie pieli poletko w towarzystwie kręcącego pod nogami i domagającego się pieszczot Węgielka :)
więc jakby ktoś nas szukał , to wiecie ....
pozdrawiam lawendowo
Kinga
ps. Lawendowa manufaktura przyjmuje zamówienia na bukiety i wianki rocznik 2016 :)


piątek, 3 czerwca 2016

zakręcona......lawendowo zakręcona :) ....i trochę nowości :)

Tak , zakręcona to ja :)
W sumie to nie wiem skąd mi się to wzięło :)
Prawdą jest ,że życie zaczyna się po czterdziestce :)
Ja swoje odmieniłam , przetasowałam .Nabrało barw - wszystkich odcieni fioletu :)
Szkoda ,że nie mogę Wam przesłać zapachu :)
bo własnie dzisiaj ścięłam pierwsze 100 kwiatków blue scenta
nasz Węgielek to urodzony model :) ledwo widzi aparat to natychmiast wybudza się z drzemki i już jest w kadrze :)
uwielbiam ten moment ..... kiedy wychodzę rano do ogrodu a tam ptasi hałas , promienie słońca i ten rozkwitający fiolet ....z dnia na dzien coraz piękniejszy i głębszy....
Żeby Was nie zanudzać tą lawendą ... no bo przecież nie każdy musi ją lubić :)...
pokażę co ostatnio zajmuje mi wieczory i poranki :)
tworzę świece :)
Rustykalne świece ....
z kwiatami i ziołami z okolicznych pól i łąk ....
każda jest inna , niepowtarzalna ....
każda niesie dobre emocje i wspomnienia zaklęte i zatopione :)
najfajniejsze jest to ,że wypala się w środku i zostaje nam lampion w który możemy włożyć tea lighta
idealne na prezent na każda okazję :)

pozdrawiam lawendowo tych , którzy jeszcze tu zaglądają mimo mojej rzadkiej bytności tutaj :)
Jeśli ktoś ma ochotę na świeży bukiecik lub świecę : piszcie
lawendowa-75@wp.pl

Kinga