środa, 14 listopada 2018

przy kawie....

Tak sobie usiadłam z kawusią i pomyślałam ,że coś naklikam :)
Dzisiaj dzień zaczęłam bardzo wcześnie , bo przed piątą. Mąż wyjeżdżał do pracy a mnie pognało do pieca :)
Oj z tym piecem to miałam przeboje tydzień temu ....
Mowa o piecu do ceramiki.
Ceramiką fascynowałam się od dawna ale zakup pieca był dla mnie dużą barierą finansową .Bo co innego kupić maszynę do szycia za kilkaset złotych a co innego piec za kilka tysięcy.
Jakieś trzy lata temu dostałam od przyjaciółki koło garncarskie .Wiecie ,to tak jakby mieć płytę a nie mieć gramofonu :)
Ale przyjaciółka powiedziała mi z pełnym przekonaniem : ty prędzej czy później będziesz miała ten piec :)
Kocham Ją za te słowa :)
I faktycznie po jakimś czasie znaleźliśmy taki na naszą kieszeń , używany ,ale na początek starczyło . Zabrakło jednak czasu na spełnianie pasji .
Bo ceramika wymaga czasu i cierpliwości .
Po drodze były warsztaty na które chodziłam aby się doszkolić , jednak praktyka jest najważniejsza .Najlepiej do wszystkiego dochodzić metodą prób i błędów mając oczywiście zaplecze teoretyczne.Bo każdy piec jest inny i trzeba go wyczuć zwłaszcza ,że kupiliśmy piec używany i bez instrukcji obsługi !
Trochę nam posłużył i obsłużył niejedne warsztaty dla dzieci.Raz pojechał aż do Chodzieży do naprawy.
I w momencie ,kiedy uruchomiłam warsztaty dla kobiet i miałam wypalać pierwsze prace : siadł ...... na amen.
I co teraz ? warsztaty umówione : kobiety, dzieci , prace czekają na wypalenie i szkliwienie a ja zostałam bez pieca .
Ale jak to się mówi : jest problem ,znajdzie się rada. Szybka decyzja : kupujemy nowy !
Ale jak kupić to lepszy , większy i na gwarancji . Problem : finanse :)
Znalazłam u producenta na stronie piec, który mi odpowiadał ,cena jeszcze do przyjęcia . Teraz najważniejsze :kasa :)
Ale czuwają nade mną dobre anioły :)
Pieniądze załatwione to dzwonie do producenta ......
I o święta naiwności okazało się ,że pieca nie kupuje się jak chleba w sklepie mimo ,że było napisane ,że produkt dostępny w ciągu pięciu dni .
Wyrok : czekanie min 5 tygodni . Dla mnie nie do przyjęcia bo za dwa dni miałam warsztaty !
Sukcesywnie przeszukiwałam strony internetowe mając ograniczony budżet.Trafiałam na różne piece , żaden mi nie odpowiadał bo albo w złym stanie albo za drogi albo znowu czas oczekiwania .
Wreszcie trafiłam : idealny , prawie dwa razy większy od poprzedniego , na gwarancji , cena do przyjęcia , nawet to,że jest on na Śląsku mi nie przeszkadzało .
Dzwonię . Okazuje się ,że ktoś go już zarezerwował. Modliłam się cały dzień i anioł znowu mnie wysłuchał :) Wieczorem zadzwoniła pani ,że piec jest mój :) Radość niesamowita :)Dwa dni później pojechaliśmy po niego .
Teraz jestem spokojna o nasze ceramiczne warsztaty .W sumie to takie babskie pogaduchy przy glinie .Spotykamy się pogadać i oderwać od codzienności przy okazji coś tworząc. Taka nasza terapia :)

A ten mały gość co się tak kręci po pracowni to nasz nowy mieszkaniec i ulubieniec dzieci i dorosłych : Kubuś :)
Mamy cztery koty ale on jeden przesiaduje w pracowni podczas warsztatów nawet kiedy jest hałas bo pracuje duża grupa dzieci :)
Nasz mały kontroler jakości :)

No nic , kawa się kończy , czas wracać do pracy :)
Do następnej kawy ....


środa, 24 października 2018

radość tworzenia

Tak radość i niecierpliwość ,kiedy robię coś nowego :)
Czasami zapominam nawet o jedzeniu podczas tworzenia , co powinno dobrze wpływać na moja sylwetkę ale niestety tak nie jest :)
W mojej chorobie regularność to podstawa a z tym u mnie różnie :) Z wiadomych względów :)
Najgorzej jak się całkiem zapomnę w pracowni przy szyciu, malowaniu lub lepieniu ..... wraca syn ze szkoły i staje w drzwiach : ooo już jesteś ? a obiadu jeszcze nie ma .
Całe szczęście ,że nasze kurki nie robią sobie większych przerw i zawsze można zrobić .... jajecznicę :) Moi panowie już się przyzwyczaili,że zdarzają się takie sytuacje " wyjątkowe".

Wczoraj za oknem pogoda nie rozpieszczała więc poza obowiązkowymi kursami do kurek ,nie wystawiałam nosa z ciepłego domku.To jest ogromny plus ,że pracuje w domu :)
AAAA przepraszam , jeszcze kilka kursów do furtki miałam bo kilku kurierów z paczkami mnie odwiedziło.
Przyszła tez paczka, której nie mogłam się doczekać .Z woskiem sojowym. Ale wczoraj zamiast świec produkowałam takie małe pachnidełka , w których się zakochałam :)
Robiąc je czuje się jak czarodziejka zamykająca letnie wspomnienia .
Ale sami zobaczcie :
Kupiłam trzy rodzaje wosku i eksperymentuję :)
Odurzona zapachami pracując tak cały dzień nie mogłam zasnąć,Chyba bardziej z emocji.
W międzyczasie robiłam mydełka ale o tym może następnym razem :)
Manufaktura upominków ruszyła :)

do miłego :)

poniedziałek, 15 października 2018

o tym co życie przyniosło .....

Zjawiam się tu po bardzo długiej przerwie :)
Czy zostanę na dłużej ? Mam taką nadzieję ,że i sił i czasu wystarczy :)

Co u mnie ?
Baaaardzo duże zmiany.
Jeśli zagląda tu ktoś od dawna to zauważył ,że nawet nazwa bloga się zmieniła.Kiedyś dawno dawno temu było to Chałupkowo , potem Lawendowa Manufaktura a teraz : z życia Lawendowej :)
Dlaczego tak ? bo lubię zmiany :)

Ostatni raz pisałam tu w maju zeszłego roku.Pisałam o świecach na spełnienie marzenia ,Świec tyle nie zrobiłam ale marzenie stało się rzeczywistością .Właśnie teraz w październiku mija rok odkąd mieszkamy na nowym miejscu.
Zastanawialiście się kiedyś jak to jest z tymi marzeniami ? Najpierw coś nas zainspiruje , coś zobaczymy , czegoś zapragniemy i zaczynamy marzyc o tym .Marzenie rośnie do rangi planów i przystępujemy do realizacji:)
Moje marzenie , a właściwie nasze, bo całej nasze rodzinki miało gruby kaliber :) Wydawało się nam ,że jest nierealne .Z bardzo przyziemnych powodów : a mianowicie finansowych .
Ale jak coś ma się stać,jeśli mamy coś zapisane z gwiazdach to się spełni.
Nie będę zanudzać szczegółami bo kto nas zna to wie jak to przebiegało. Ale wiecie co ? Warto marzyć , marzyć i pracować.Bo nic samo nie przychodzi.Spotykamy na naszej drodze ludzi , którzy coś wnoszą do naszego życia.Nigdy nie wiesz jak się zmieni Twoje życie i co przyniesie jutro.
My zaczęliśmy rok temu nowy rozdział . Na nowym miejscu gdzie mamy mnóstwo planów i kolejnych marzeń do spełnienia.Łatwo nie jest , ale nikt tego nie obiecywał a i wiedzieliśmy czego chcemy i nie żałujemy swojej decyzji.
Chciałabym co jakiś czas pisać tu co u nas się dzieje bo to fajna pamiątka, taki pamiętnik codzienności.

A to kilka fotek z naszego miejsca na ziemi w którym zakochałam się trzy lata temu , marzyłam o nim a teraz tu żyję i tworzymy razem z mężem i synem nowe wspomnienia :)
Taką piękną jesień mamy:)

Do następnego :)