Czasami zapominam nawet o jedzeniu podczas tworzenia , co powinno dobrze wpływać na moja sylwetkę ale niestety tak nie jest :)
W mojej chorobie regularność to podstawa a z tym u mnie różnie :) Z wiadomych względów :)
Najgorzej jak się całkiem zapomnę w pracowni przy szyciu, malowaniu lub lepieniu ..... wraca syn ze szkoły i staje w drzwiach : ooo już jesteś ? a obiadu jeszcze nie ma .
Całe szczęście ,że nasze kurki nie robią sobie większych przerw i zawsze można zrobić .... jajecznicę :) Moi panowie już się przyzwyczaili,że zdarzają się takie sytuacje " wyjątkowe".
Wczoraj za oknem pogoda nie rozpieszczała więc poza obowiązkowymi kursami do kurek ,nie wystawiałam nosa z ciepłego domku.To jest ogromny plus ,że pracuje w domu :)
AAAA przepraszam , jeszcze kilka kursów do furtki miałam bo kilku kurierów z paczkami mnie odwiedziło.
Przyszła tez paczka, której nie mogłam się doczekać .Z woskiem sojowym. Ale wczoraj zamiast świec produkowałam takie małe pachnidełka , w których się zakochałam :)
Robiąc je czuje się jak czarodziejka zamykająca letnie wspomnienia .
Ale sami zobaczcie :
Kupiłam trzy rodzaje wosku i eksperymentuję :)
Odurzona zapachami pracując tak cały dzień nie mogłam zasnąć,Chyba bardziej z emocji.
W międzyczasie robiłam mydełka ale o tym może następnym razem :)
Manufaktura upominków ruszyła :)
do miłego :)