

Dawno nic nie pisałam a to dlatego,że zachciało mi się zmian .Kto mnie zna ,wie że to normalka - przestawianie mebli to u mnie chleb powszedni :)Ale teraz zachciało mi się bardziej drastycznych zmian !
Moja kuchnia od dawna wymagała liftingu :)Tapeta odchodziła , lekko się przybrudziła no ale nigdy nie było na to funduszy,zawsze "coś wypadło " - wiecie jak to jest.A,że ze mnie jest straszna sroka - to nazbierałam tyle koszyków wiklinowych i innych bibelotów , że stwierdziłam że mogę się z niektórymi rozstać,żeby zrobić miejsce nowym i za te pieniądze kupić gips,farbę itp.(no niestety meble nadal są dopiero w planach :-))
I tak pewnego dnia (kilka dni temu )mój Dziadu kochany (czyt.mąż :)) po powrocie z pracy zastał kuchnię w takim stanie jak na załączonych zdjęciach...I chcąc - nie chcąc wziął się do pracy ,jako że jest z niego złota rączka - nie musiałam zatrudniać fachowca do szpachlowania no bo malowanie to już dla mnie pestka :)
Tym razem nie będzie żadnej wstrętnej tapetki tylko białe ściany no i brązowe dodatki.Myślę że do wekendu się uporam i skończę .Oczywiście pochwalę się efektami - nie będzie tak wytwornie jak na niektórych blogach bo mierzę siły na zamiary- podobają mi się u Was bielone mebelki ,ale ja kocham mój brązik i dobrze mi z nim.:)
Pozdrawiam wszystkich zaglądających :)